Finlandia to kraj, który, moim zdaniem, nie jest oczywistym kierunkiem zwiedzania, tym bardziej w porze zimowej. Okazało się jednak, że odwiedzenie dwóch dużych miast, czyli Turku i Helsinek, było strzałem w „dziesiątkę”.

Wylatując 9 lutego 2023 r. w kierunku północnym, oczekiwaliśmy śniegu, mrozu i całkiem innego klimatu, zgoła odmiennego od naszego. Jednak po przylocie byliśmy trochę rozczarowani, gdyż nie zastaliśmy zimowej aury.

Ale nie zawiedliśmy się! Było cudownie. 🙂

W planie zakładaliśmy zwiedzanie Helsinek razem z fortami na wyspie Sveaborg, Turku oraz relaks w Naantali, gdzie Muminki mają swoją małą, przytulną wysepkę. 🙂

Po przylocie na lotnisko w Turku udaliśmy się komunikacją miejską do centrum miasta, które było pierwszą stolicą niepodległej Finlandii. Ciekawostką jest oryginalna szwedzka nazwa miasta – Åbo, która jest używana do tej pory.

Mimo szaroburej aury, spowodowanej brakiem oczekiwanej śnieżnej bieli, ulice Turku wcale nie były szare, a wręcz przeciwnie: były bardzo kolorowe. W mieście odbywał się młodzieżowy festyn, gdzie przy głośnej muzyce dzieci i młodzież rozrzucali z ciężarówek duże ilości cukierków, śpiewając radośnie. Mieszkańcy w dobrych humorach zbierali łakocie z ulicy i chodników, klaskając i wiwatując.

My także skorzystaliśmy i zebraliśmy pełne kieszenie łakoci. To był niecodzienny widok w środku miasta.

Budynek Vuorilinna (Górski Zamek) został wybudowany w 1906 r. Kamienica, mimo swojego osobliwego różowego koloru, określanego jako majtkowy, bardzo spodobała się Kasi. Zauroczyła się szczególnie jej detalem architektonicznym. Wrażliwość Kasi na piękno obiektów architektonicznych i nowoczesną architekturę widać na każdym kroku.

 

Turku to najstarsze miasto Finlandii, a jego nazwa wywodzi się od staroruskiego słowa tǔrgǔ, oznaczającego targ. Miasto ma długą historię, od epoki brązu aż po dzisiejsze czasy. Jest ono niedużej wielkości, zwłaszcza w odniesieniu do miast europejskich, a zamieszkuje je ok. 200 tys. mieszkańców. To miasto, do którego jeszcze wrócimy przed odlotem.

A teraz dalej w stronę Helsinek. 🙂

Przez małe nieporozumienie z moim telefonem spóźniliśmy się na autobus. Szybka rezerwacja kolejnego autobusu przez aplikację na telefonie była nieocenioną pomocą. Droga komfortowym autobusem do Helsinek zajęła kilka godzin. Dojechaliśmy na miejsce wieczorem i, mimo później pory, wybraliśmy się na wieczorny spacer po mieście.

Stolica Finlandii wieczorową porą jest bardzo urokliwa. Jej położenie nad zatoką w otoczeniu szkierowych wysepek, broniących dojścia do portu, jest dla nas niecodziennym widokiem.

Mnie najbardziej podobał się port i majestatycznie oświetlony ratusz miejski. Spacery wieczorową porą nadbrzeżem portowym przy odbijającym się od tafli wody oświetleniu są dla mnie bardzo kojącym elementem podróżowania.

Po przejściu kilku kilometrów wróciliśmy do hotelu w centrum, nieopodal dworca centralnego.

Plan na drugi dzień był bardzo rozbudowany. Po zwiedzaniu najbliższych uliczek udaliśmy się do jednej z najstarszych cerkwi, zbudowanej z cegły i usadowionej na górze portowej, z której rozpościera się widok na całe Helsinki. Finlandia, uwzględniając rosyjskie pochodzenie, dba o zabytki historii z minionych czasów, co mogliśmy zobaczyć w różnych miejscach. Historyczne obiekty są opisane nie tylko fińskim językiem, ale także cyrylicą, co budzi u mnie podziw dla zachowanej pamięci minionych czasów. Finlandia była pod panowaniem rosyjskim przez 120 lat. To bardzo długi czas po panowaniu szwedzkim.

Finlandia odzyskała niepodległość w 1917 r.

Po zwiedzaniu cerkwi popłynęliśmy do Suomenlinna, czyli Twierdzy Fińskiej, położonej w kompleksie sześciu wysp. Jej początki datowane są na 1748 r. Budowę przeprowadzili Szwedzi, pod kierunkiem oficera Augustyna Ehrensvärda.

Moim zdaniem jest to bardzo dobrze zachowane historyczne dziedzictwo narodu fińskiego. Polecam z całego serca zwiedzenie tego miejsca.

Aha… W porcie na wyspie znajduje się dobrze zaopatrzony sklepik, w którym, oprócz klasyki sklepu spożywczego, warto zakupić fińskie pierogi karjalanpiirakat. Nie wiem, kto jest ich dostawcą, ale są wyśmienite!!! 🙂

Zwiedziliśmy także kościół w skale Temppeliaukio z 1969 r., gdzie miedziany sufit przykrywa całe miejsce kultu. Jest to miejsce inne niż powszechnie widywane kościoły i dlatego trzeba je zwiedzić. 🙂

Trzeciego dnia podróży „wracamy” do Turku, a tak naprawdę jedziemy do Naantali, aby spędzić czas na relaksie w jednym z najlepszych hoteli SPA. Naantali, położone 17 km od Turku, jest swoistym kurortem, gdzie w ciszy i spokoju można odpocząć. Sam hotel położony jest nad zatoką i gwarantuje relaks na najwyższym poziomie. Możliwość korzystania z basenów wewnątrz kompleksu oraz pływania na otwartym basenie przy minusowych temperaturach określa właśnie to miejsce. Ja sam byłem zachwycony tego rodzaju atrakcjami.

Więcej o tym bajkowym miejscu znajdziecie w artykule poniżej. Kasia postanowiła przygotować o nim osobny artykuł.

Po wieczornej wizycie na basenach zakończyliśmy dzień w holu hotelowym przy lampce wina i muzyce zaproszonych artystów.

Ostatni dzień zaowocował niecodziennym spotkaniem.

Kasia zabrała mnie do Doliny Muminków – także w Naantali – znajdującej się nieopodal na wyspie. Po przejściu ok. kilometra doszliśmy do miejsca, gdzie po pokonaniu mostu doszliśmy do „Wioski Muminków”. Bajka z mojego dzieciństwa okazała się rzeczywistością, a domki i uliczki przeniosły mnie w minione czasy.

O Muminkach wiele piszemy w naszym osobnym poście „W Krainie Muminków”.

Po wizycie u Muminków oczywiste było dla nas zwiedzenie starej części miasteczka. Historyczne miejsca to nieodłączny element naszych wypraw. W wąskich uliczkach znajdowały się kolorowe drewniane domki z galeriami i sklepikami z pamiątkami oraz artykułami lokalnego rękodzieła.

Czwarty dzień poświęciliśmy na zwiedzanie Turku. Miasto ma dużo do zaoferowania pod względem bogactwa miejsc i zabytków. Zwiedziliśmy rynek, katedrę oraz zamek, w którym spędziliśmy więcej czasu, podziwiając zebrane artefakty historyczne. Rozpoczęcie budowy murów datuje się na 1280 r., a jej zakończenie na ok. XIV w., kiedy obiekt stał się pełnoprawnym zamkiem obronnym.

Zamek ma też polskie akcenty, ponieważ mieszkała w nim Katarzyna Jagiellonka, żona wielkiego księcia Finlandii Jana III.

Finlandia nie jest krajem oczywistym. Jeszcze kilka lat temu nie pomyślałbym, aby zapuszczać się w tak odległe, północne rejony Europy. Teraz, także dzięki Kasi, różne miejsca w Skandynawii odwiedzamy przy choćby wolnym weekendzie i oczywiście tanich biletach linii lotniczych.

Finlandia po tym wyjeździe dołączyła do listy miejsc, do których będziemy regularnie wracać.

„W Krainie Muminków” – tak nazwaliśmy osobny wpis naszych przygód na tym skrawku finlandzkiej ziemi.

W czasie naszych podróży staramy się Wam przekazać jak największą garść informacji o miejscach, w których mamy przyjemność gościć. Jednym z nich jest właśnie Finlandia, do której warto się wybrać. 🙂

Możesz również cieszyć się: