Północny rejon Zatoki Botnickiej chcieliśmy odwiedzić już dawno, jednak połączenia lotnicze z przesiadką były „kłopotliwe”. Od kwietnia 2024 r. Ryanair wznowił połączenia do miasta Skellefteå, dzięki czemu mogliśmy spełnić kolejne podróżnicze marzenie i wybrać się razem do Norrbotten. Niewielkie lotnisko położone jest między większymi miastami, Umeå i Luleå.
W tym roku w Skandynawii było dość mroźno, a sama zima się przedłużyła. Rekordowy spadek temperatury, który został odnotowany na początku 2024 r., sięgnął nawet do -40 st. C. Polecieliśmy po największych mrozach, aby doświadczyć pogody tak odmiennej od naszej – w Polsce już nastała wiosna.
Lot z Gdańska do miasta Skellefteå przebiegł bez problemów. Już 16 kwietnia byliśmy ponownie na szwedzkiej ziemi. Tym razem jednak nie skorzystaliśmy z lokalnej komunikacji, która jest dość dobrze rozwinięta, ale wypożyczyliśmy auto, aby w te kilka dni pozwiedzać okoliczne miasta i nie tylko. 🙂
Pierwszy, krótki postój Kasia zaplanowała w mieście Skellefteå, a konkretniej w jego starszej części. Znajduje się tam kościół luterański, a przy nim Bonnstan, czyli tzw. miasto kościelne, które powstało w XVII wieku i służyło parafianom przyjeżdżającym na nabożeństwa z odległych wiosek. Miejsce to było nie tylko sypialnią, ale także miejscem spotkań, wymiany handlowej czy zawierania umów małżeńskich.
Już po godzinie byliśmy w pierwszym małym mieście, czyli Piteå, leżącym u ujścia rzeki Pite. Mieszka w nim ok. 22,5 tys. mieszkańców. Miasteczko zostało założone w 1620 r. przez grupę osadników, gromadzących się w okolicy kościoła Öjebyn. Prawa miejskie natomiast uzyskało już w 1621 r. Wojska rosyjskie nie oszczędzały miasta, które zostało przez nie w 1721 r. zniszczone oraz wielokrotnie plądrowane.
Aktualnie rejon ten nazywany jest Riwierą Północy. Jest on licznie odwiedzany przez turystów, zatrzymujących się m.in. w kurorcie Pite Havsbad, w którego okolicach znajdują się liczne plaże.
W ciągu tych kilku dni przyjeżdżaliśmy do miasta Piteå na spacery, podczas których odkrywaliśmy go z różnych stron. Jednego dnia byliśmy w lokalnym kościele, gdzie trafiliśmy na próbę organisty i mogliśmy posłuchać „koncertu” muzyki organowej. Innego dnia znaleźliśmy się w miejscowej hucie szkła artystycznego, w której mogliśmy obserwować artystkę w trakcie aktu tworzenia pięknej, kolorowej formy szklanej.
Piteå stało się naszym głównym miejscem do eksplorowania. Miasteczko ma bardzo dużo do zaoferowania, a w punkcie Informacji Turystycznej zostaliśmy niezwykle ciepło przyjęci. Dowiedzieliśmy się w nim sporo o okolicznych atrakcjach, spędzaniu czasu wolnego w mieście czy imprezach kulturalnych.
„Paszporty miasta Piteå” – takie fajne dokumenty otrzymaliśmy. Marketingowcy miasta robią dobrą robotę. 🙂
Jeszcze pierwszego dnia zdążyliśmy pojechać do Öjebyn, najstarszej części miasteczka. Oczywiście zatrzymaliśmy się koło świątyni, gdzie zwiedzaliśmy „kościelne miasto”. Kiedyś to miejsce znajdowało się nad zatoką, jednak nanoszone piaski skutecznie odsunęły brzeg od Zatoki Botnickiej, na kilka kilometrów w głąb lądu.
Nasza następna wycieczka została zaplanowana dość niespodziewanie. Udaliśmy się do Parku Narodowego Storforsen, gdzie w okolicy pięknego wodospadu spędziliśmy kilka godzin. Widok piętrzącej się i opadającej z hukiem wody zrobił na nas duże wrażenie, a na dodatek wszędzie jeszcze leżał śnieg i lód. Spacery nad tym potężnym, kaskadowym wodospadem znacząco ułatwia doskonale przystosowana infrastruktura, w której skład wchodzą ścieżki, pomosty, miejsca do biwakowania i grillowania, tabliczki informacyjne, itp.
A teraz kilka słów o… rezerwacie Storforsen. To unikatowe miejsce w rejonie Norrbotten chroni bystrze na rzece Pite. Mieliśmy okazję zobaczyć jedno z największych bystrzy górskich rzek w całej Europie, a znajdowało się ono jedynie ok. 90 km od miasta Piteå. Przez to miejsce przepływa od 250 do 400 m³ wody na sekundę. Ta lokalizacja odwiedzana jest rocznie przez ok. 150 tys. osób. Możemy ją z całego serca polecić jako obowiązkowy punkt wizyty w tej części Szwecji.
W drodze powrotnej odwiedziliśmy jeszcze miejscowość Älvsbyn, w której zrobiliśmy małe zakupy oraz odwiedziliśmy lokalną świątynię z kolejnym „kościelnym miastem”. Nieoczekiwanie po wejściu do luterańskiego obiektu sakralnego zastaliśmy przygotowania do chrztu św. 14-letniego młodzieńca. Ku naszemu zdziwieniu, po krótkiej rozmowie z pastorami, zostaliśmy zaproszeni na ceremonię i towarzyszącą jej mszę. Było ciekawie, na pewno inaczej niż w katolickich kościołach, a bliskość pastorów i wiernych wzbudziła u nas zainteresowanie.
Nawet po mszy, jak już kierowaliśmy się do drzwi, zostaliśmy zaproszeni na małą rozmowę słowami: My friends from Poland, don’t leave. Let’s talk…
To nie był koniec. Młody pastor oprowadził nas po „kościelnym mieście”, opowiadając przy tym różne historie. Ludzie północy są bardzo otwarci na drugiego człowieka i chętni do rozmowy, co było dla nas dużym zaskoczeniem, ponieważ stereotypowo uważa się ich za zimnych i zamkniętych.
Dzień przed wyjazdem zdecydowaliśmy się pojechać nad sam brzeg Zatoki Botnickiej, aby zobaczyć zamarzniętą po horyzont wodę. Udało się, już po ok. 30 min szukania odpowiedniej drogi oraz miejsca do zaparkowania stąpaliśmy po brzegu. W niektórych miejscach było nawet ponad pół metra śniegu. Ja i Kasia kilkukrotnie zapadaliśmy się po kolana. Było przy tym dużo śmiechu i zabawy. Widok był oszałamiający. Zresztą zobaczcie sami. 🙂
Powrót zaplanowaliśmy na 19 kwietnia, z uwagi na liczne zobowiązania. Obowiązki zawodowe i zajęcia na uczelniach nie pozwoliły nam na przedłużenie tego krótkiego urlopu. Udaliśmy się do miejscowości Luleå, w której spędziliśmy trochę czasu, poznając centrum. Miasto oddalone jest o 55 km od Piteå i zamieszkuje je ok. 75 tys. osób. Jest to największy ośrodek w regionie Norrbotten i całej północnej Szwecji. Znajduje się nad rzeką Torne.
Koniecznie zwiedzić trzeba tam Gammelstad, czyli kolejne tzw. miasto kościelne, w którym znajdują się 424 domki. Uważa się, że to miasto jest jednym z najlepiej zachowanych miejsc tego typu. Ponad 100 lat temu spłonęło i zostało skrzętnie odbudowane. Gammelstad w 1996 r. zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. W lokalnym muzeum można było zapoznać się ze szczegółami dotyczącymi historii tego miejsca, a także zobaczyć dokumentację fotograficzną z pożaru.
Opuszczając Norrbotten liniami Norwegian, z lotu ptaka podziwialiśmy skutą lodem zatokę. Lot z Luleå do Gdańska z przesiadką przez lotnisko Arlanda koło Sztokholmu odbył się planowo i był komfortowy. Była to nasza pierwsza, ale na pewno nie ostatnia wizyta w Norrbotten. Odkrywanie piękna północnych krańców Szwecji zainspirowało nas do kolejnych wizyt w tym regionie. Już planujemy kolejną wyprawę, tym razem w lecie.