Do Warszawy pojechaliśmy pociągiem. Jak zwykle, długie godziny spędzone w drodze umilały nam rozmowy i obserwowanie zmieniającego się krajobrazu za oknem. Gdy dotarliśmy do stolicy, pierwsze kroki skierowaliśmy na Pragę – dzielnicę o niepowtarzalnym, surowym uroku. Szczególnie poruszyły mnie praskie kapliczki – małe, często niepozorne. Wśród nich najbardziej zapadła mi w pamięć Praska Madonna – figura Matki Boskiej spoglądająca ze ściany kamienicy, otoczona kwiatami.

Niedaleko stamtąd odwiedziliśmy Centrum Praskie Koneser, nowoczesne centrum kultury stworzone w odrestaurowanych murach dawnej fabryki wódki. To właśnie tam odbywała się wystawa „Beksiński w Warszawie” – nasza pierwsza wspólna wystawa sztuki. Prace Beksińskiego jak zawsze wywołały we mnie silne emocje. Mroczne wizje, pełne niepokoju i tajemnicy, przywołały wspomnienie z dzieciństwa – kiedy jako uczennica szkoły podstawowej po raz pierwszy zobaczyłam jego obrazy w Pałacu Opatów w Gdańsku.

Spacerując dalej, odwiedziliśmy pomnik Syrenki Warszawskiej nad Wisłą – symbol miasta. Po krótkim odpoczynku przy rzeźbie Syrenki udaliśmy się do Muzeum Sztuki Współczesnej, gdzie trafiliśmy na wystawę Agnieszki Polskiej – „Plan Tysiącletni”. Artystka zaprezentowała nową instalację wideo osadzoną w powojennym krajobrazie polskiej wsi na Podlasiu. Praca dotyczyła ewolucji relacji między człowiekiem a technologią, a także roli sieci elektromagnetycznej jako mapy sił socjoekonomicznych, narzędzia kontroli, katalizatora modernizmu i informacji. Instalacja była hipnotyzująca – pełna symboliki, a zarazem niepokojąco aktualna.

Następnie trafiliśmy do Ogrodu Biblioteki Uniwersyteckiej – miejsca, które okazało się prawdziwą perełką. Zielony dach BUW-u to jedno z najbardziej niezwykłych miejsc w Warszawie – labirynt ścieżek, altany porośnięte bluszczem, mostki i punkty widokowe. Roślinność w pełni lata była bujna, a widok na miasto – zachwycający.

Przed samym zamknięciem odwiedziliśmy Muzeum Narodowe, które jak zawsze zachwyca bogactwem zbiorów. Wędrowaliśmy przez galerie sztuki dawnej, zatrzymując się przy monumentalnych obrazach Matejki, a w szczególności „Bitwie pod Grunwaldem”.

Drugi dzień spędziliśmy w dużej mierze w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. To miejsce wywarło na nas ogromne wrażenie. Architektura muzeum – z jej monumentalną, falującą formą robi duże wrażenie. Ekspozycja była niezwykle przemyślana – od średniowiecznych osad żydowskich w Polsce, przez złoty wiek kultury żydowskiej, po tragiczne doświadczenia Holokaustu i czasy powojenne.

Spacerując po Warszawie natrafiliśmy na Pomnik Powstania Warszawskiego przed monumentalnym gmachem Sądu Najwyższego. Pomnik ukazuje dynamiczne sceny walki powstańców oraz ich zejście do kanałów, symbolizując dramatyzm wydarzeń z 1944 roku. Jest jednym z najważniejszych miejsc pamięci o Powstaniu Warszawskim. Tło jego stanowi monumentalny budynek sądu z charakterystycznymi kolumnami w kolorze patynowanej zieleni. Kolumny zdobią inskrypcje z łacińskimi sentencjami prawnymi, a ich liczba – 86 – symbolizuje siłę prawa i tradycji.

Na zakończenie zwiedziliśmy Zachętę – Narodową Galerię Sztuki, gdzie odbywało się kilka wystaw. Szczególnie zapadły nam w pamięć: „Zimna rewolucja. Społeczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej wobec socrealizmu, 1948–1959” – wystawa ukazująca, jak sztuka funkcjonowała w ramach ideologii i systemu politycznego. Obok klasycznych przykładów socrealizmu zobaczyliśmy dzieła, które próbowały się wymknąć tej estetyce – poprzez ironię, formę lub temat. Joanna Rajkowska – Rhizopolis oraz Robert Yerachmiel Sniderman – Jednorodna zgryzota. Siedem uwag dla mieszkańców Rhizopolis – instalacje, które stworzyły niemal teatralną przestrzeń podziemnego świata, alternatywnej rzeczywistości. Były to refleksje o przyszłości, ekologii i samotności w świecie pozbawionym korzeni. Zachętę opuszczaliśmy z mieszanymi uczuciami – z jednej strony doceniając bogactwo i różnorodność współczesnej sztuki, z drugiej czując pewien dystans wobec części prezentowanych dzieł.

Podróż do Warszawy była dla nas wyjątkowa.  Tym razem zafundowałam Andrzejowi wyjazd w zupełnie innym stylu – pełen artystycznych doznań, których wcześniej nie doświadczał z taką intensywnością. Pokazałam mu świat, który jest mi szczególnie bliski – świat sztuki i architektury, który od zawsze był dla mnie źródłem inspiracji i zachwytu. Cieszyło mnie, że mogłam podzielić się z nim moimi pasjami.

Możesz również cieszyć się: